Uprawianie roślin w mieście nie jest nowym pomysłem. Kiedyś, kiedy miasta zaczęły się intensywnie rozwijać, ich mieszkańcy i włodarze zachłysnęli się tą „miejskością”. Miasta miały być wyraźnie inne (lepsze?) niż obszary wiejskie. Teraz się to zmienia, między innymi poprzez miejskie ogrodnictwo.
Czym jest to całe miejskie ogrodnictwo?
Czym ono jest dla nas, dla redakcji portalu Inspekty? Zarówno cały trend miejskiego ogrodnictwa, jak i jego angielska nazwa urban farming przyszły do nas z USA. Chciałam więc wyjaśnić 3 określenia w języku angielskim, które będziecie spotykać w kontekście miejskiego ogrodnictwa.
Urban farming to pojęcie szerokie i może oznaczać uprawę warzyw (lub innych roślin użytkowych) dla przyjemności, na własne potrzeby, po to, żeby się dzielić wyprodukowaną żywnością z innymi lub w dowolnym innym celu.
Urban agriculture to działania komercyjne, a głównym celem uprawy warzyw jest ich sprzedaż. Community gardening to takie działania, w których najważniejszy jest aspekt społeczny: budowanie wspólnoty, spędzanie razem czasu, nawiązywanie relacji.
Nie ma jednej, spójnej definicji miejskiego ogrodnictwa. Z tego powodu napiszemy Wam, jakie aspekty miejskiego ogrodnictwa są dla nas ważne i o jakich piszemy.
1. Produkcja żywności
Coraz większa liczba osób jest świadoma obecnego systemu produkcji żywności. Zwracamy uwagę na to, co jemy i w jaki sposób zostało to wyprodukowane. Żeby mieć dostęp do dobrej jakości warzyw, owoców i ziół potrzebujemy miejskiego ogrodnictwa. Wpływa ono wydatnie na skrócenie odległości między producentem żywności, a jego odbiorcą (czyli nami!). Przede wszystkim jednak, ułatwia nam dostęp do dobrych, lokalnych produktów.
Pamiętajcie, że miejskie farmy mogą być usytuowane zarówno w obrębie miast, jak i na ich obrzeżach (ang. peri-urban farming). W Krakowie mówimy głośno o miejskim ogrodnictwie, choć prawdziwej miejskiej farmy w obrębie miasta nie ma (na razie : -)) Jest tu natomiast Targ Pietruszkowy, który jest doskonałym przykładem działania skracającego odległość między producentem żywności a jego odbiorcą. Z założenia, wszystko, co jest sprzedawane na targu, produkowane jest nie dalej niż ok. 150 km od Krakowa.
2. Edukacja
Miejskie ogrodnictwo jest doskonałym narzędziem, za pomocą którego można uczyć dzieciaki (a dorosłym przypominać) o tych aspektach jedzenia i jego produkcji, o których zupełnie już zapomnieliśmy. Mam tu na myśli -chociażby- zasadę sezonowości czy regionalności oraz absolutnie podstawową wiedzę na temat uprawy roślin, ich potrzeb czy rozpoznawania liści, owoców, nasion. Istnieje mnóstwo miejskich farm, które z założenia są instytucjami wyłącznie edukacyjnymi. Produkcja żywności natomiast jest w nich niejako „skutkiem ubocznym” ich działań. Cele edukacyjne są realizowane zarówno poprzez dedykowane warsztaty tematyczne, jak i poprzez możliwość zajrzenia na taką farmę całą rodziną i podglądanie lub aktywne angażowanie się w prace ogrodowe.
3. Guerilla gardening czyli miejska partyzantka
Tutaj wchodzimy na odrobinę śliski grunt, czyli działania podejmowane w dobrej wierze i słusznym celu, ale czasem balansujące na granicy prawa. Te działania mogą być bardzo szerokie i ograniczone tylko wyobraźnią (no i prawem :-)) Bomby nasienne, akcja sadzenia dyń w miejskiej przestrzeni, sprzątanie zaniedbanych skwerów i obsadzanie ich roślinami (nie tylko użytkowymi). Wiecie, że część tych działań jest podejmowana pod osłoną nocy? Właśnie dlatego, że są realizowane bez stosownych papierów i pozwoleń. Nie stwierdziłbym jednoznacznie, czy to zła czy dobra droga. Zauważcie, że sporo miast zupełnie nie jest przygotowana legislacyjnie na rozwój miejskiego ogrodnictwa. Jak więc przyczynić się do stworzenia praw regulujących zielone działania w miastach? Pokazać, że jest taka oddolna potrzeba, co właśnie robi guerilla gardening.
4. Ty i Twój parapet/balkon/podwórko/ogródek
Na Twoim parapecie i balkonie nie ogranicza Cię plan zagospodarowania przestrzennego. NIe musisz prosić o zgody i możesz dać się ponieść fantazji. Sam decydujesz co chcesz uprawiać i w jaki sposób, ogranicza Cię jedynie przestrzeń. Najważniejszym obszarem miejskiego ogrodnictwa są każde, nawet najmniesze działania mieszkańców. Każdy kolejny mały ogródek, zielony balkon czy skrzynka z roślinami, to jeden krok naprzód w drodze do zielonych miast.
5. Wynalazki i trendy, które wspierają zielone działania w miastach
Są ludzie, instytucje czy firmy, które głowią się nad tym, jak zmieniać miasta na bardziej przyjazne ludziom (i innym żywym istotom). Jesteśmy przekonane, że wynalazki i innowacyjne działania takie jak zielone budynki, ogrody na dachach, smog free tower i inne, pomagają nam zmieniać miasta szybciej i skuteczniej. Także w tym obszarze miejskiego ogrodnictwa zdarzają się kontrowersje. Niejednokrotnie bowiem, finansowania innowacyjnych „zielonych” projektów podejmuje się firma, której działalność negatywnie wpływa na środowisko naturalne. Także w tym przypadku bądźmy dalecy od pochopnych ocen. Świadomość ludzi, mieszkańców, zarządców i właścicieli firm rośnie, a społeczna odpowiedzialność biznesu to dziś niezbędny element polityki dużych przedsiębiorstw. Czy to źle? Niekoniecznie. Tak długo, jak podejmowane działania mają na celu zazielenianie miast i wzrost świadomości mieszkańców, inicjatywy te warte są zainteresowania i wzięcia pod uwagę w rozmowie o miejskim ogrodnictwie.
6. Działania artystyczne
Miejskie ogrodnictwo to także artystyczne instalacje, wystawy, performance. Często są to działania w skali mikro, jak na przykład pothole gardening, o którym niedawno pisałyśmy. Tutaj celem działań jest zwrócenie uwagi odbiorców na pewne zjawiska. Zauważenie tego, co na co dzień pozostaje niezauważone.
„Zielone” działania artystyczne zmieniają nasze spojrzenie na miasto oraz na zieleń w mieście. To dlatego -według nas- tego rodzaju akcje są częścią miejskiego ogrodnictwa.
7. Inspekty.pl
A o co nam chodzi? Po co powstały Inspekty? Chcemy zbierać w jednym miejscu ciekawe działania związane z miejskim ogrodnictwem. Takie, które inspirują, zaskakują, ale też takie, które budzą kontrowersje. Naszym celem jest pokazywanie, że naprawdę się da. Wiemy, że działania na mikro skalę, mogą przynieść całkiem spory efekt. Skąd to wiemy? Z naszych doświadczeń, z obserwowania jak zmienia się nasze życie i nasze otoczenie pod wpływem tego, co robimy.