A u nas dziś znowu książka! Niech tylko ta zima się skończy, a zabierzemy się za bardziej zielone tematy. Dopóki jeszcze trzyma mróz, zostaję przy kawie i książce. Tym razem i kawa i książka były w Lokatorze. To księgarnia w Krakowie, która tak naprawdę jest czymś więcej niż księgarnią. Znajdziecie tam domową atmosferę, smaczną kawę i furę dobrej literatury. To tu spędziłam pewne lutowe popołudnie rozłożona na kanapie, z kawą pod ręką i dobrą lekturą w ręce.
A co czytałam? „O roślinach” Radosława Berenta i Łukasza Marcinkowskiego, czyli założycieli poznańskiej kwiaciarni Kwiaty & Miut. Czemu akurat ta książka? Bo jest pięknie wydana, ma świetny, albumowy format, fenomenalne fotografie i interesujące treści. Ale może po kolei.
Na zewnątrz
Książka „O roślinach” jest świetnie wydana. Co to oznacza? To jedna z niewielu książek wydanych w ostatnim czasie, która ma grzbiet płócienny. Dodaje jej to charakteru i powagi. Pamiętam książki oprawione w ten sposób, które wiele lat temu wypożyczałam z bibliotek szkolnych. Ach, miłe wspomnienia! „O roślinach” ma przyciągającą wzrok, minimalistyczną okładkę. Baaaardzo nam się podoba! Jeśli nie przeczytacie jej od razu od deski do deski (prawie 200 stron), to przyda Wam się pasująca do całości, zielona (a jakże!) tasiemka. Do tego wspaniałe fotografie i takież ilustracje, plus interesujący tekst. No naprawdę: cud, MIUT i orzeszki!
A co w środku?
Książka jest fajnie podzielona na sekcje. Sami wybieracie, którą jej część czytacie najpierw. Możecie się trzymać kolejności zaproponowanej przez autorów albo czytać ją tak, jak sami macie ochotę. Na początek autorzy proponują teksty teoretyczne i praktyczne. Kilka z nich zostało napisanych przez ekspertów z różnych dziedzin, między innymi hortiterapii. Wiedzieliście na przykład, że w 1936 roku, w Anglii, ogrodnictwo uznano oficjalnie za metodę terapii zaburzeń zarówno psychicznych jak fizycznych? Ja nie wiedziałam! A teraz już wiem, dzięki artykułowi Moniki Joanny Latkowskiej „Domowa hortiterapia” w pierwszej części książki.
Porady i wskazówki
Sami autorzy piszą, że celem, który im przyświecał podczas pisania tej książki, było zarażenie roślinnych laików „właściwym” podejściem do roślin. Właściwym, czyli takim, że hodowla roślin to sposób na życie, a nie chwilowa moda na instagramie. Książka ma być więc źródłem podstawowej wiedzy dla początkujących ogrodników miejskich.
Bo wiecie, że dla nas, czyli dla redakcji portalu inspekty.pl, hodowcy roślin doniczkowych to pełnoprawni miejscy ogrodnicy! Działacie przecież (my zresztą też, bo nasze parapety powoli zaczynają pękać w szwach :-)), żeby otaczać się zielenią, bo to uspokaja, koi nerwy, leczy i cieszy. Szpitale, przychodnie i szkoły pełne są roślin! I to tych najmodniejszych, które stoją tam od dziesięcioleci, bo zapomniały wyjść z mody, a teraz moda na nie wróciła.
Cennych wskazówek jest w książce mnóstwo! Mamy na przykład ściągę, na co zwrócić uwagę przy zakupie nowych roślin, jak je nawadniać, gdzie ustawiać, jak dobierać odpowiednie podłoże.
Jedno mnie tylko zastanawia: w kwiaciarniach, w których bywam, słyszę zazwyczaj, żeby -broń Boże!- nie przesadzać roślin teraz (zimą), żeby koniecznie poczekać z tym do wiosny. W książce natomiast, w tekście o kupowaniu roślin, jest rada, żeby wszystkie nowe rośliny przesadzić od razu po ich kupieniu i przyniesieniu do domu.
„Atlas roślin”
To jest główna, najobszerniejsza część książki „O roślinach”. Jest listą roślin z ich charakterystyką, opisem wymagań i rodzaju pielęgnacji, no i oczywiście piękną fotką. Żeby nie było nudno i monotonnie, co kilka roślin z danej części „atlasu” jest rozdział „zrób to sam”. Te rozdziały fajnie podsumowują kolejne części atlasu. Nawiązują do opisanych wcześniej roślin i pokazują, jak można je wykorzystać tworząc własnoręcznie roślinne dekoracje. W atlasie rośliny są pogrupowane wg kategorii, które zostały stworzone przez autorów, co nadaje książce fajnego, osobistego charakteru.
W atlasie są ikonki oznaczające wymagania roślin dotyczące wody, nasłonecznienia czy stopnia trudności w uprawie: 1 listek — łatwa, 2 listki — średnio trudna, 3 listki — poziom master. Od razu wyszukałam wśród sukulentów okazu opisanego jako „3 listki”. Wiecie co to jest? Starzec rowleya (senecio rowleyanus)! Tacy doświadczeni ogrodnicy jak panowie z Kwiaty & Miut napisali szczerze, że ich starzec, choć kupiony już jakiś czasu temu, wciąż wisi sobie w plastikowej doniczce. Dlaczego? Radek i Łukasz twierdzą, że boją się, iż podczas przesadzania odpadną mu wszystkie zielone kuleczki. Na fotce ilustrującej ten gatunek w atlasie okaz wygląda świetnie, mimo plastikowej doniczki. To utwierdza nas w przekonaniu, że wspaniałe fotografie, to bardzo mocna strona tej książki.
Co ma asparagus do monstery?
Po lekturze rozdziału „rośliny o ozdobnych liściach” postanowiłam powiększyć moje domowe zbiory o asparagusa. Pamiętacie go? Był hitem i must have chyba we wszystkich domach i mieszkaniach jakieś 25 lat temu. Wisiał lub stał na parapetach (tudzież kwietnikach) pyszniąc się swoim „pióropuszem”. W tym rozdziale mamy „Zrób to sam. Kokedama”. Z czego ją robią autorzy? Z asparagusa! I tak oto sprytnie i niepostrzeżenie ożenili oldschoolową roślinę z PRL ze świeżym, modnym, zachodnim trendem. Panowie: czapki z głów!
Zresztą, po lekturze tego rozdziału, zadałam sobie sprawę, że „ozdobne liście” niejedno mają imię. Mogą być wielkimi, grubymi liśćmi monstery, albo drobniutkimi listkami asparagusa. Niech żyje różnorodność!
Chłopaki opisują rośliny emocjonalnie. Na wielu zdjęciach są okazy, które należą do nich i które fotografują w swoim w domu. Zdradzają nam skąd się u nich wzięły lub jakie wspomnienia się z nimi wiążą. Fotki dużych okazów (np. palm) robione są w polskich palmiarniach. Na początku książki znajdziecie nawet mapę z oznaczonymi na niej ulubionymi palmiarniami autorów. Ciekawostka: jest tam palmiarnia w ogrodzie Botanicznym UJ, o którym już dla Was pisałyśmy.
Niemal na końcu książki mamy „Zrób to sam. Roślinne akwarium”. Coś jak las w słoiku, ale z użyciem roślin akwariowych. No i całość zalana jest wodą! Ozdoba tyleż krótkotrwała, co wdzięczna i ciesząca oko. Można patrzeć i medytować, choć żadne rybki tam nie pływają.
Książka „O roślinach” kończy się przydatnym słowniczkiem oraz bibliografią, która dodaje tej pozycji powagi i autorytetu, oraz ją uwiarygadnia.
Podsumowanie książki „O roślinach”
No dobra, sam MIUT był w tej recenzji, co? Chciałabym dodać łyżkę dziegciu, ale to naprawdę trudne! Słyszałam głosy, że mało tych roślin w książce, że wybiórczo. Ja jednak nie oczekiwałam kompendium wiedzy na temat wszystkich dostępnych roślin pokojowych. Ta pozycja to subiektywny przegląd ciekawych odmian, a nie pozycja akademicka. W tym jej urok.
Jak dla mnie książka ma tylko jeden minus: po jej przeczytaniu wciąż nie wiem kiedy mam przesadzić te moje nowe nabytki: teraz czy za kilka tygodni?
Czy ktoś może mi to powiedzieć???
witam
czy jest możliwość odkupienia tej książki?
Nieststy nie, czytałam tą książkę w Lokoatorze w Krakowie, nie mamy jej na własność.
Ale mam nadzieję, że uda Ci się ją gdzieś kupić.